Nav
kaufland
Kauflanddo końca 3 dni
polomarket
POLOmarketdo końca 2 dni
intermarche super
Intermarche Superdo końca 3 dni
kaufland
KauflandWażna od jutra
e.leclerc
E.Leclercdo końca 1 dzień
polomarket
POLOmarketdo końca 2 dni
kaufland
Kauflanddo końca 3 dni
selgros cash&carry
Selgros Cash&Carrydo końca 10 dni
dino
Dinodo końca 6 dni
netto
Nettodo końca 3 dni
biedronka
Biedronkado końca 17 dni
księgarnie świat książki
Księgarnie Świat Książkido końca 17 dni
netto
NettoWażna od jutra
netto
NettoWażna od jutra
Nav
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy

Czy saturator SodaStream z Kauflandu się opłaca? Zalety, wady i cena

Masz dość dzwigania zgrzewek wody z supermarketu i marzy Ci się domowa woda gazowana na zawołanie? Saturator SodaStream kusi wizją nieograniczonego dostępu do bąbelków – dosłownie jednym przyciskiem.Nic dziwnego, że to urządzenie zrobiło furorę wśród miłośników gazowanych napojów. W końcu kto by nie chciał poczuć się jak domowy specjalista od napojów, prawie jak mały chemik mieszajacy mikstury (tylko dużo smaczniejsze)? W najnowszej gazetce sieci Kaufland pojawiła się oferta, w której saturator SodaStream Terra w zestawie z butelkami i syropem sprzedawany jest za około 239 zł. Brzmi świetnie? A może to tylko marketingowy lep na spragnionych klientów... Czas prześwietlić ten sprzęt i sprawdzić, czy faktycznie gazuje wodę tak dobrze, jak zapewniają reklamy.
Cover
Saturator SodaStream z Kauflandu - /adobestock/canva/kaufland

Jak działa saturator SodaStream i co potrafi?

SodaStream to nic innego jak sprytne urządzenie do nasycania wody dwutlenkiem węgla. Działa to prosto: napełniasz specjalną butelkę zwykłą kranówką, podłączasz ją do saturatora, naciskasz przycisk – i bęc, woda zamienia się w gazowaną. Magia? Raczej chemia, ale w kuchennym wydaniu. Cały sekret tkwi w nabojach z CO₂ (tak zwanych cylindrach). Jeden cylinder potrafi nasycić gazem nawet 60 litrów wody! W modelu Terra montuje się go na klik (nowy system Quick Connect), więc odpada męczenie się z wkręcaniem – starsze modele miały gwint, a tu jest elegancko i szybko.

Co ważne, saturator nie potrzebuje prądu. Możesz go postawić gdziekolwiek i gazować wodę nawet podczas biwaku na działce (byle nabój był pełny). A jak mocno nagazuje? To już Ty decydujesz – jedno naciśnięcie przycisku da delikatne musowanie, a kilka porządnych „psztryknięć” zrobi z Twojej wody mały gejzer bąbelków. Niektórym wciąż mało i wciskają przycisk jak szaleni (ja też tak czasem robię...), ale trzeba uważać, żeby butelka nie *wystrzeliła*. Swoją drogą, pamiętacie syfony z czasów PRL-u? Ten z nabojami i słynną wodą sodową, zwaną „gruźliczanką”? SodaStream to jak wnuczek tamtego syfonu, tylko na sterydach i dużo bardziej cywilizowany.

Standardowo w zestawie dostajemy jedną lub dwie butelki wielokrotnego użytku o pojemności 1 L. W przypadku Terra butelki wykonane są z wytrzymałego tworzywa i – uwaga – można je myć w zmywarce. Wcześniej trzeba było takie butelki myć ręcznie, co bywało upierdliwe (kto lubi szorować zakamarki butelki po coli?). Tutaj producent poszedł po rozum do głowy. A sama butelka jest szczelnie zakręcana, więc nagazowana woda może w niej stać w lodówce i nie uciekną z niej bąbelki przez noc.

Saturator SodaStream i syropy - gazetka Kaufland

Zalety: własna gazowana woda zawsze pod ręką

Posiadanie takiego saturatora to kilka oczywistych plusow. Po pierwsze – koniec z noszeniem ciężkich baniaków z wodą. Kręgosłup nam podziękuje, a i w bagażniku samochodu zrobi się luźniej bez wiecznie obijających się butelek. Po drugie – oszczędność kasy. Taki nabój CO₂ kosztuje ok. 40 zł, starcza na wiele tygodni użytkowania, więc litr domowej wody gazowanej wychodzi *tanio jak barszcz*. Producent chwali się nawet, że koszt to około 0,67 zł za litr bąbelków. Powiem wprost: przez kilka miesięcy używania mojego saturatora prawie zapomniałem, jak wygląda alejka z wodą w sklepie.

Kolejna sprawa: ekologia. Skoro nie kupujesz dziesiątek plastikowych butelek, to ich nie wyrzucasz. Mniej plastiku = czystsza planeta (może patetycznie to brzmi, ale coś w tym jest). Dla wielu osób to argument koronny – taka mała rzecz, a cieszy, bo robisz coś eko. A zdrowie? Zamiast słodkich napojów pełnych cukru możesz pić czystą wodę z lekkim aromatem. Albo zrobić domową lemoniadę bez syropu glukozowo-fruktozowego. Sam kontrolujesz, co dolewasz do wody. Chcesz tylko cytrynę i miętę? Proszę bardzo. Wreszcie można bąbelkować wodę na własnych zasadach.

Muszę też wspomnieć o frajdzie z użytkowania. Serio, gazowanie wody potrafi dać dziecinną wręcz radochę. Czujesz się trochę jak barman we własnej kuchni, który jednym ruchem tworzy „potwora z bąbelkami”. Znajomi przychodzą, a Ty pytasz z błyskiem w oku: „Gazowaną? Niegazowaną? A może lekko musującą, panie hrabio?” – bezcenne miny gwarantowane. Jeden z użytkowników na forum napisał, że po roku picia tylko z saturatora zwykła woda butelkowana smakowała mu jak plastik. Coś w tym jest – kiedy przyzwyczaisz się do świeżej gazowanej prosto z saturatora, powrót do sklepowych może być trudny. Bąbelki uzależniają (ale to chyba całkiem zdrowe uzależnienie, hehe).

Wady i ryzyko: kiedy saturator się nie sprawdzi

Oczywiście, nie ma róży bez kolców, a taki sprzęt też ma swoje minusy. Na start – koszt zakupu urządzenia. W promocji wyjdzie korzystnie, ale normalnie za model Terra czy Art trzeba wyłożyć kilkaset złotych. Do tego dochodzi wymiana nabojów CO₂. Taki nabój starcza na około 60 litrów, ale jak lubisz pić dużo gazowanego, to zobaczysz, że te 60 litrów zniknie szybciej niż myślisz. Trzeba będzie podjechać do sklepu wymienić nabój (zwykle 40-50 zł za wymianę). Niby i tak taniej niż kupowanie 60 butelek wody, no ale to kolejny obowiązek do listy. Raz mi się zdarzyło, że gaz skończył się akurat przed imprezą – i klops, musiałem biec po napoje do sklepu jak za dawnych czasów.

Niektórzy użytkownicy narzekają, że saturator nie daje tak „mocnego” gazu jak niektóre wody sklepowe czy cola z butelki. Jeśli ktoś lubi efekt palenia w gardle od bąbelków, to może czuć niedosyt. Owszem, można cisnąć przycisk kilka razy, ale gazowanie ma swoje ograniczenia – powyżej pewnego poziomu woda już nie przyjmie więcej CO₂ (i zacznie się przelewać z zaworu bezpieczeństwa). W praktyce jednak dla większości osób poziom nagazowania z SodaStream jest w pełni satysfakcjonujący. Po prostu nie oczekuj, że przebije mocą bąbelków oryginalną Coca-Colę, bo to inna bajka.

Kwestia butelek: w tańszych modelach SodaStream butelki są plastikowe. I choć są solidne, to znajdą się maruderzy twierdzący, że woda z plastiku ma gorszy smak niż ze szkła. Coś w tym może być – jeśli należysz do tych wrażliwych, rozważ model Duo ze szklaną karafką lub… alternatywy innych firm. Tu przechodzimy do konkurencji.

Na rynku są też inne saturatory do wody. Na przykład marka Aarke oferuje przepiękne, designerskie syfoniki ze stali nierdzewnej, które wyglądają jak milion dolarów i kosztują... no cóż, prawie też jak milion (żartuję, ale ceny rzędu 800-1000 zł za saturator to nie dla każdego). Jest też Philips z linią GoZero czy Brita ze swoim modelem SodaOne. Te alternatywy działają na podobnej zasadzie i często korzystają z tych samych nabojów CO₂. Różnice? Czasem design, czasem kompatybilność z butelkami czy dodatkowe bajery (np. filtracja wody u Brity). Jednak to właśnie ta marka króluje na rynku – głównie dzięki dostępności syropów i szerokiej sieci wymiany nabojów. Konkurenci muszą się nagimnastykować, żeby przebić ten ekosystem.

Syropy SodaStream – Cola, lemoniada, a może mango?

No właśnie, syropy! Sam gaz to jedno, ale wiele osób kusi perspektywa robienia domowej coli czy oranżady. SodaStream oferuje całą gamę koncentratów smakowych. Klasyka gatunku to syrop o smaku cola (dostępny w wersji zwykłej i bez cukru), lemoniada cytrynowa, pomarańczowa oranżada, czy różowy grejpfrut. Są też opcje inspirowane znanymi markami: syropy Pepsi, 7UP, Mirinda, a nawet Lipton Ice Tea brzoskwiniowa! Tak jest, PepsiCo maczało w tym palce, więc możesz zrobić w domu niemal oryginalną Pepsi czy 7UP – i to całkiem legalnie. Dla fanów energetyków też coś się znajdzie (syrop o smaku napoju energetyzującego) oraz klasyk dla koneserów gin z tonikiem – syrop Tonic idealny do drinków.

Każda butelka syropu ma przeważnie 440 ml i wystarcza na około 9 litrów napoju. W praktyce oznacza to, że z jednej buteleczki zrobisz ok. 18 półtoralitrowych butelek gotowego picia. Nieźle, co? Do wyboru są wersje z cukrem albo zero cukru, więc możesz eksperymentować bez wyrzutów sumienia o kalorie. Smakowo – bywa różnie. Te syropy nie zawsze smakują identycznie jak sklepowy oryginał (szczególnie cola SodaStream vs. Coca-Cola – to jednak dwie różne receptury). Ale już syropy Pepsi, Mirinda czy 7UP smakują praktycznie tak samo jak ich sklepowe odpowiedniki, bo to w zasadzie ten sam smak, tylko esencja do rozrobienia. Ja przyznam, że testując syrop cola byłem pozytywnie zaskoczony – może nie jest to *to samo* co u gigantów z Atlanty, ale przypomina raczej klasyczną Polo-Coktę z dzieciństwa. Czyli całkiem pysznie.

Pamiętajcie, że syropy to nie jedyna opcja. Fajne jest też to, że możesz też bawić się we własne smaki. Nikt nie broni dolać domowego soku malinowego, soku z czarnego bzu czy miksu imbiru z miodem do swojej gazowanej wody. Możliwości są nieskończone – ogranicza Cię tylko wyobraźnia (i może trochę smak, bo nie wszystko z bąbelkami smakuje dobrze, umówmy się). Sam nieraz zrobiłem sobie pseudo-sprite’a mieszając gazowaną wodę z sokiem z cytryny i odrobiną cukru – i wychodziło orzeźwiająco, że aż uszy się trzęsły.

Na koniec dodam jedno. SodaStream to świetny gadżet dla fanów wody gazowanej i domorosłych eksperymentatorów smaków. Ma swoje zalety, ma wady, ale koniec końców to Ty zdecydujesz, czy zostaniesz wyznawcą kultu domowych bąbelków. Jedno jest pewne: gdy już spróbujesz zrobić własną gazowaną lemoniadę w upalny dzień, ciężko będzie wrócić do zwykłej kranówki. A teraz wybaczcie, mój saturator czeka – czas nabić kolejną butelkę wody... Na zdrowie!

Obserwuj nas
Zobacz także:
Reklama