Kiedy zobaczyłam gryzaczek klasnęłam w dłonie. Bałam się już, że umrę śmiercią głodową przy tym małym terroryście! Nie ważne co miałam w rękach: jabłko, ciastko, kawę, twarożek, kiełbasę… wszystko było „omnomnom” i „jami”. A, że nie miałam ochoty oglądać mojego dziecka dławiącego się rezygnowałam z większości posiłków. Dieta cud – 3kg w dół – polecam! Odkąd w naszym domu zamieszkał gryzaczek mogę już spokojnie dawać dziecku jego kochaną kiełbasę i czekoladowe batoniki.
No dooobra, dobra, sprawdzałam Twoją czujność. Tak serio serio to podaję młodemu w tym gryzaczku wszystko co się da (z tego co wolno:)). Jabłuszka, bananki, gotowaną marchewkę… uwielbiam takie małe cudeńka, które dla nas – matek są wybawieniem. Za takie wynalazki powinni przyznawać Nobla! A w sumie to nawet i pokojowego bym wręczyła, bo kiedy młodzież zasysa się przepysznym jabłuszkiem, w domu nagle panuje cisza i błogi spokój.
To może wylistujmy kilka szczegółów dot. mojego cudaśnego wynalazku i spadamy na spacerek :) :
1. Gryzaczek ma wymienne siateczki.
2. Masuje obolałe dziąsełka (tak btw. wychodzą nam dwie górne jedynki! Bakuś wygląda jak mały hipopotam:) )
3. Jest idealny do rozszerzania diety.
4. Zajmuje dziecko jak niejedna zabawka :)
5. A kupisz go np. w Toys Rus (klik).
Nie będę się rozpisywała bo podejrzewam, że wystarczyło Ci już hasło i kilka zdjęć żebyś polubiła nasz gadżecik. Proszę… niech ktoś powie, że go nie znał. Bo się załamię! Dobra, zmykam. To chyba będzie mój najkrótszy wpis w historii. No ale konkret to konkret. Gadżet jest CZA-DO-WY! Polecam!