Odsłonięte w lecie stopy mogą być dla nas powodem do dumy lub wręcz przeciwnie do wstydu. Aby ich wygląd nie powodował u nas poczucia dyskomfortu, warto zadbać o nie jeszcze przed wybraniem się na letni wypoczynek, czy też założeniem po raz pierwszy w tym sezonie sandałów. A do sukcesu — w tej kwestii — nie trzeba zbyt wiele. Wystarczy przecież solidny pilnik do stóp, krem oraz modny lakier do paznokci. My dzisiaj zajmiemy się tym pierwszym — co jest podstawą zadbanych stóp. Sprawdzimy, czy warto kupować pilniki w wersji elektrycznej.
Zabieg u kosmetyczki, czy ten wykonany w domu — co będzie lepsze (i tańsze)?
Wykonanie zabiegu usuwania martwego naskórka ze stóp — tzw. frezowania — kosztuje od 30 do nawet 100 zł. Profesjonalna maszyna pozostawia naszą skórę na stopach gładką i bez śladu żadnych zgrubień, czy zrogowaceń. Uzyskanie takiego samego efektu w warunkach domowych jest praktycznie niemożliwe. Jednak przy regularnej pielęgnacji za pomocą pilników do stóp, możemy osiągnąć całkiem zbliżone rezultaty.
Elektryczny pilnik do stóp (np. marki Scholl) to narzędzie, które pozwoli nam się uporać z martwym naskórkiem szybciej i bardziej efektywnie niż pumeks. Nie wymaga on również od nas wykonywania trących ruchów ani takiego "zaangażowania" i energii jak narzędzie używane jeszcze przez nasze babcie. Wystarczy, że pilnik elektryczny będziemy przesuwać powoli po skórze, a wkrótce będziemy mogły cieszyć się gładkimi i delikatnymi stopami, które będą idealnie prezentować się w naszych nowych letnich sandałach.